Powrót do Garden State – reż. Zach Braff


Historia opowiedziana przez debiutującego w roli reżysera aktora Zacha Braffa jest w zasadzie dość banalna. Jednak nie sama historia jest tu najważniejsza, lecz klimat, w jakim jest utrzymana, i sposób, w jaki zostaje opowiedziana. Andrew, który większość życia spędził na silnych środkach antydepresyjnych, powraca do rodzinnego miasteczka na pogrzeb swojej matki. Kilka dni spędzonych w Garden State, konfrontacja z ojcem (Ian Holm), który skazał go na egzystencję w narkotycznym otępieniu, i z bolesnymi wspomnieniami, wreszcie spotkanie z Sam (Natalie Portman) zmieniają jego życie.

(1)_ garden (385x244)„Powrót do Garden State” to film naprawdę uroczy, pełen poetyckiego wdzięku nieobecnego w masowych hollywoodzkich produkcjach. Kino niespieszne, spokojne, ludzkie.

Tęsknota, wrażliwość, do tego specyficzne, często absurdalne poczucie humoru reżysera sprawiają, że film naprawdę przemawia do widza, zwłaszcza jeśli ma on skłonność do popadania w melancholię i zna uczucie przejmującej samotności.
Obwołanie filmu „Absolwentem” XXI wieku, co zrobiła amerykańska prasa, jest może przesadą, ale trudno zaprzeczyć, że to obraz naprawdę wyjątkowy. Ogromnym atutem filmu jest znakomita ścieżka dźwiękowa. Bohaterom towarzyszą utwory grup Zero 7, Coldplay, Thievery Corporation, Fou Frou, Simone & Gurfunkel.

Prod. USA 2003, dystr. Forum Film, premiera 5 listopada