Skip to content
Pisząc ten tekst zakładam, że większość zainteresowanych widziała już najgłośniejszą kinową premierę tych wakacji, a pozostali albo od początku nie byli nią zainteresowani, albo nieszczególnie entuzjastyczne opinie ich od tego oddalają. Jeśli należysz do grupy osób, które wahają się, czy chcą ten film zobaczyć, po prostu odpal sobie soundtrack (tak, jest na „spotifaju”) i zastanów się, czy ci się podoba. Bo, wbrew pozorom, nie jest to na pewno nowy film o Batmanie i Jokerze, nie jest to nawet typowa ekranizacja komiksu o drużynie bohaterów pokroju Avangers czy X-men. „Legion samobójców” to dwugodzinny, zajebiście wystylizowany szalony teledysk, w którym fabuła jawi się jedynie jako pretekst do kolejnych audiowizualnych popisów, całkowicie zdeterminowanych przez ścieżkę dźwiękową. Tylko tyle i aż tyle....
Kiedy w sequelu „Predatora” grany przez Danny’ego Glovera policjant wchodzi do statku kosmicznego drapieżcy, w wypełnionej trofeami myśliwskimi sali widzi ogromną czaszkę upolowanego Obcego. W najnowszym filmie Paula W.S. Andersona „Alien vs. Predator” możemy przyjrzeć się, która z morderczych ras jest skuteczniejsza w starej dobrej sztuce zabijania.
Grupa naukowców pod wodzą Charlesa Bishopa Weylanda (Lance Henriksen) wyrusza na Antarktydę, aby zbadać tajemniczą piramidę. W środku okaże się, że jest ona ogromnym polem bitwy pomiędzy rojem Obcych a oddziałem szkolących się Predatorów. Nietrudno przewidzieć, że ludziom przeżyć będzie niezwykle ciężko....